Choć większość kredytobiorców zaciąga wieloletnie zobowiązania nie wnosząc wkładu lub dysponując niewielkimi oszczędnościami, pożyczający pieniądze od banku musi wiedzieć, że bez kilku czy kilkunastu tysięcy złotych w kieszeni kredytu nie otrzyma.

Opłaty okołokredytowe to wiele mniejszych płatności, które w efekcie stanowią skład comiesięcznej raty lub których opłacenie wymagane jest chwilę po podpisaniu umowy.

Na początek – prowizja

Jedną z pierwszych opłat, jakie klient musi ponieść po podpisaniu umowy kredytowej, jest prowizja. Każdy bank indywidualnie ustala jej wysokość. Może się zdarzyć, że w okresie czasowych promocji klient uniknie jej zapłaty lub otrzyma propozycję zamienienia prowizji na ubezpieczenie na życie/od utraty pracy, ponosząc ten sam koszt, ale licząc na możliwość skorzystania z odszkodowania.

Wysokość prowizji to najczęściej koszt kilku tysięcy złotych – płatnych jednorazowo z pierwszą ratą kredytu lub podzielonych na liczbę rat, co spowoduje niewielką podwyżkę comiesięcznej spłaty zadłużenia.

Ubezpieczenie pomostowe

Każdy klient musi się liczyć także z ubezpieczeniem pomostowym – zabezpieczeniem, jakie stosuje bank w postaci obciążenia klienta kosztem ryzyka ponoszonego przez instytucję, zanim znajdzie się ona w księdze wieczystej nieruchomości. Tu opłata nie jest tak wysoka jak prowizja – dołączona do raty wynosi zwykle 200-300 złotych, ale  płatna jest zazwyczaj maksymalnie przez 4 miesiące. To, ile czasu tak zwana „pomostówka” będzie płatna, zależy od tego, jakie obłożenie w podobnych wnioskach ma dany sąd, który wnioskiem się zajmuje.

>>> Kredyt hipoteczny – najczęściej do 200 tysięcy złotych

W przypadku ubezpieczenia pomostowego różnice w jego wysokości pomiędzy bankami nie są duże, dlatego nie może być to czynnik decydujący o wyborze danej instytucji.

Ubezpieczenie niskiego wkładu

Ważnym parametrem kredytu jest ubezpieczenie niskiego wkładu.  Dotyczy ono tych klientów, którzy nie mają oczekiwanych przez bank oszczędności stanowiących wkład w zakup nieruchomości. Najczęściej banki wymagają 20 procent wkładu własnego, choć zdarza się także, że jest to 10 czy 15 proc.

Przykładowo jeśli klient chce pożyczyć 400 tysięcy złotych, bank stosujący wymóg posiadania 20 proc. wkładu własnego oczekuje od niego 80 tysięcy złotych wkładu. Jeśli klient takowego nie posiada, właśnie te 80 procent, czyli brakującą według banku kwotę, będzie trzeba ubezpieczyć – kredytobiorca poniesie koszt w wysokości średnio kilku tysięcy złotych. Ubezpieczenie niskiego wkładu najczęściej płatne jest z góry wraz z pierwszą ratą – rzadziej bank stosuje metodę rozłożenia tego kosztu na raty.

Dodatkowo płatna ochrona

Wspomniana wcześniej możliwość zamienienia prowizji na ubezpieczenie, jaką dają niektóre banki, to najlepsze z możliwych rozwiązań, jeśli bank stawia klienta przed wyborem pomiędzy jednym a drugim. Często jednak klient musi zgodzić się na ochronę, jeśli chce skorzystać z oferty danej instytucji. Tu także kredytobiorca może zostać zobowiązany do wniesienia opłaty w wysokości kilkuset złotych, najczęściej płaconych raz na rok, 3 czy 5 lat.

Chcesz kredyt? Musisz mieć kilka tysięcy złotych

Wspomniane wyżej koszty, które już na początku drogi kredytowej zostaną narzucone klientowi, stanowią jeden z etapów procesu zakupu nieruchomości. Klient godzi się na ofertę banku lub nie, jednak opłaty, jakie poniesie, rzadko da się ominąć. Dlatego osoby, które nie dysponują wkładem własnym muszą szczególnie zdawać sobie sprawę, że przed wieloma kosztami nie da się uciec.

Hanna Hylińska
Redaktor Bankier.pl